Szwedzkie książki dla pierwszoklasisty i nie tylko!

Trafiła ostatnio w moje ręce książka o bobrze. Zapytacie pewnie o jakim bobrze? O co chodzi?

Byłam z dziećmi na targach książek. Swoją drogą to nie lada wyzwanie z 3 latką i 7 latkiem, którzy baaaardzo lubią książki i kupiliby najlepiej wszystkie. Syn mój wypatrzył okładkę z bobrem obładowanym deskami, piłą i narzędziami stolarskimi. Nasz Kuba bardzo podziewa swojego ojca, który z drewna potrafi wykonać do domu i ogrodu wiele cudów! Dodam tylko, że mój mąż nie jest stolarzem.

Wracając do książki, mojego syna zaintrygował sam jej układ, kiedy ją przeglądnął zobaczył, że na końcu jest instrukcja jak można wykonać skrzynkę na narzędzia! Skrzynkę, która może pomieścić wiele jego dziecięcych skarbów i może odgrywać wiele ról!

Wieczorem przed snem wzięliśmy się za jej czytanie. Bóbr Kastor jest bardzo pomysłowy a zrazem sympatyczny. W swoim warsztacie ma wiele narzędzi, w tym stolarskie, które poznajemy w książce. Wyciąga wszystko po kolei z zakamarków i skrytek, żeby przygotować się do ważnego zadnia – skonstruuje skrzynkę na narzędzia, żeby już więcej nie musiał ich szukać po kątach i żeby narzędzia stolarskie miały zawsze swoje miejsce 🙂

Książka o Bobrze Kastorze, a dokładnie „Kastor majsterkuje” jest dziełem skandynawskiego autora i ilustratora Larsa Klintinga.

Polecam ja bardzo, bo spodobała się nawet naszej 3 latce, już wymyśliła przeznaczenie skrzynki, którą teraz tato musi koniecznie zbudować, będzie to skrzynka na jej małe laleczki, żeby mogła wszędzie z nimi chodzić 🙂

Bór Kastor bardzo spodobał się moim dzieciom, więc w Internecie zaczęłam poszukiwania czy występują też inne książki z tymże bohaterem, ku mojej wielkiej radości jest cała seria!

Kolejna książka która wpadła w moje ręce to „Kastor uprawia fasolkę”. Oczywiście wybór mój nie był przypadkowy, uwielbiam swój ogród w którym zobaczycie drewniane skrzynie pełne warzyw w okresie letnim oraz drewniane i metalowe konstrukcje na których pną się maliny, jeżyny a nawet kiwi 🙂 Ciekawe jak Kastor poradzi sobie w roli ogrodnika?

W książce znajdziemy cały opis, jak od ziarenka fasoli, które najpierw moczy w wodzie, przez posadzenie i obserwację całego procesu wzrastania rośliny bóbr Kastor wraz z swoim przyjacielem uprawnia fasolkę. Widzimy tu wszystkie etapy, od małej fasolki przez kwiaty, po zbiory fasolki na końcu. Widzimy tu jak cierpliwe, dzielnie i systematycznie Kastor dba i czeka na wzrost sowich roślinek. Książka jest wspaniale zilustrowana, w sposób praktyczny i jednocześnie pomysłowy opisuje uprawę małej fasolki. Jest to świetny początek i pretekst żeby z naszymi dziećmi też posadzić naszą wspólną roślinkę w przydomowym ogrodzie, a w okresie zimowym w doniczce na parapecie 🙂

Trzecia książka z tej serii jaka trafiła w nasze ręce to „Kastor naprawia rower”.

Jesteśmy fanami tej formy wypoczynku, bardzo wszyscy lubimy rowery, więc książki o ten tematyczne nie mogło jej zabraknąć na naszej dziecięcej półce. Kastor ze sowim przyjacielem Maciusiem wybierają się na piknik. No kto nie lubi takiej formy wypoczynku, rowery, uśmiechy, trochę jedzenia, mały kocyk i można jechać przed siebie. Tak też zrobiły dwa małe bobry. Nie zajechały jednak za daleko, bo Maciuś uszkodził jedno z kół, z którego powietrze całkiem uciekło… wrócili do domu z zapałem naprawiać zepsute kółko. Naprawa, wymiana dętki, klejenie jej i ponowne zakładanie jest opisane z humorem i bardzo dokładnie, w sam raz dla naszych małych majsterkowiczów i ciekawych świata dzieci.

Książki o Kastorze to przede wszystkim cudowne ilustracje szwedzkiego ilustratora i autora książek dla dzieci Larsa Klintinga, które przyciągają uwagę dzieci, a co za tym idzie wiele ich uczą.

U nas Kastor rządzi od kilku tygodni i nawet nasza 3 letnia Julianka nie przepuści zaśnięcia bez przeczytania jednej z książek o Kastorze. Zna je już praktycznie na pamiętać i z zachwytem w oczach uczestniczy w ich czytaniu nazywając już bezbłędnie narzędzia stolarskie, rzeczy potrzebne do sadzenie roślinek czy rzeczy które nam są potrzebne do naprawy roweru.

Teraz polujemy na jeszcze jedną książkę o Kastorze – „Kastor piecze”, która pod kątem zbliżających się Świąt i wypieków, które robimy z dziećmi będzie najlepsza na ten okres przedświąteczny 🙂

 

 

 

 

 

 

Mała książka, wielki Człowiek! Skandynawskie książki (i nie tylko) dla dzieci 5 – 10 lat :)

Uśmiechnięta dziewczyna, z dużymi niebieskimi oczami i blond włosami. Wdrapała się na wygodny, ciepły fotel, który obejmował ją całym sobą. Siadała z ulubioną książka w rękach. Teraz cały świat mógł już dla nie istnieć, otwierała książkę i zaczytywała się w niej…
Takie wspomnienia z dzieciństwa mam z każdych wakacji szkoły podstawowej. Czytać już potrafiłam zanim poszłam do szkoły, chciałam się nauczyć czytać jak najszybciej, bo książki mnie fascynowały.
Pamiętam do dzisiaj moją pierwsza książkę, którą dostałam od mamy na Święta Bożego Narodzenia jak miałam 8 lat. Ogromny tom „Baśnie 1001 nocy”, 445 stron baśni, cudów, przygód, przeżyć….
To wydanie z 1991 roku mam do dnia dzisiejszego. Czeka na naszego pięciolatka.

Książki towarzyszyły mi zawsze na każdym etapie życia. Teraz mam ogromną radość z tego jak mogę zarażać czytaniem swoje dzieci. Na razie czytamy z mężem naszym dzieciom i czekamy aż same zaczną czytać i pokochają też Świat :). Nasza dwójka jest w wielu 1,5 roku i 5 lat, więc jeszcze chwila i razem będziemy wszyscy siadać do wspólnego czytania. A na razie podzielę się z Wami tytułami książek jakie mogę polecić do czytania kilkulatkom. Jak się pewnie domyślacie, będą to w większości książki dla dzieci skandynawskich autorów, którzy rozkochali mnie w sobie w dzieciństwie. A w dorosłości miłość ta wróciła z podwójną siłą 🙂

Astrid Lindgren.
„Dzieci z Bullerbyn”

Moje pokolenie, urodzone w latach 80-tych miało tą pozycję jako lekturę szkolną.
Czytałam tą książkę namiętnie, wiele razy. Tak wiele jest w niej zawartych treści o przyjaźni, lojalności, radosnego dzieciństwa. Lasse, Bosse, Lisa, Olle, Britta i Anna mają każdego dnia wiele przygód, wyzwań, które fascynują młodych czytelników od lat 🙂

Klaus Hagerup, Lisa Aisato
„O dziewczynce, która chciała ocalić książki”

Anna, mała bohaterka kocha czytać, jest częstym gościem biblioteki. Pewnego dnia dowiaduje się, że książki znikają! Książki, których nikt nie czyta, giną bezpowrotnie. Anna nie może do tego dopuścić! Ma plan, który zamierza jak najszybciej zrealizować 🙂 Jaki to Plan? Dowiesz się z tej pięknie ilustrowanej książki przez norweską ilustratorkę Lisę Aisato. Na pewno zakończenie książki Was zaskoczy 🙂
O dziewczynce, która chciała ocalić książki

Asa Lind

My mamy pozycję „Raz dwa trzy Piaskowy Wilk” która łączy wszystkie trzy tomy Piaskowego Wilka (Piaskowy Wilk, Piaskowy Wilk i ćwiczenia z myślenia, Piaskowy Wilk i prawdziwe wymysły).
Pozycja ta podzielona jest na rozdziały i idealnie nadaje się do przeczytania po jednym rozdziale przed snem. Bohaterką książki jest Karusia, która nie rozumie świta dorosłych. Ale znajduje przyjaciela, Piaskowego Wilka, który pięknie opowiada dziewczynce o otaczającej ją rzeczywistości. Pozwala jej odpowiedzieć na trudne pytania i opowiada małej Karusi o rzeczach zapierającej jej dech w piersiach… Książka ta jest również dla nas, dorosłych… niejednokrotnie skłoni nas do wielu przemyśleń i zastanowienia się nad sobą.
Piaskowy Wilk

Maja Lunde, Lisa Aisato
„ŚNIEŻNA SIOSTRA”

Jest to książka również zilustrowana przez norweską ilustratorkę Lisę Aisato. Czytamy ją synowi, a nasza 1,5 roczna córka uwielbia ja przeglądać, ilustracje są nieprawdę przepiękne.
Natomiast tekst napisała Maja Lunde – bardzo popularna norweska autorka książek dla dzieci.
Jest to bardzo wzruszająca opowieść o stracie, tęsknocie, miłości i bliskości w rodzinie oraz dziecięcej przyjaźni. Bohaterem książki jest Julian, który spotka na swej drodze Hedvig!
Śnieżna siostra

Monika Utnik-Strugała, Małgosia Piątkowska
„PO CIEMKU, CZYLI CO SIĘ DZIEJE W NOCY”

Polecam Wam tutaj również książkę wielkoformatową, przepięknie wydaną. Jest to książka, która pozwala naszym dzieciom w piękny sposób przedstawić co się dzieje kiedy śpią, jest to dla dzieci bardzo ciekawy i fascynujący temat, a książka ta pozwala dzieciom zrozumieć ten świat. W książce można znaleźć wiele naukowych ciekawostek dotyczących snu, świata, wszechświata, przyrody i zwierząt i wszystko to przestawione w nocnej scenerii, nawet potrafi zaskoczyć nas, dorosłych…
PO CIEMKU, CZYLI CO SIĘ DZIEJE W NOCY

PO CIEMKU, CZYLI CO SIĘ DZIEJE W NOCY

Jeżeli chcecie uczyć swoje dzieci wielojęzyczności, czytajcie im od dzieciństwa w obcym języku, wtedy zaprzyjaźnią się z nim od najmłodszych lat i obcowanie z innym językiem nie będzie stanowiło dla nich żadnego problemu.
My naszemu pięciolatkowi czytamy serię książek o Kubusiu Puchatku, pięknie wydanych w języku angielskim, które odziedziczył po swoich starszych kuzynach, którzy mieszkają w Londynie 🙂

Życzę cudownej lektury wszystkim 🙂

A na koniec wrzucam Wam linka to pięknej piosenki Mietka Szcześniaka, który śpiewa właśnie o cudownej mocy książek 🙂 Piosenka ta promuje kampanię społeczną traktującą o promowaniu czytania dzieciom od narodzin, które pozytywnie wpływa nie tylko na dzieci, ale na całą rodzinę 🙂
Więcej o kampanii dowiecie się tutaj: http://wielki-czlowiek.pl/o-projekcie/

„Pan Radosny” seria książeczek Roger Hargreaves

W kolejce do kasy podczas rodzinnych zakupów wpadła nam w ręce mała książeczka. Staliśmy z mężem spokojnie, Kuba już mniej spokojnie, zaczął przebierać nogami, gdy na półeczce zauważył „Pana Radosnego”. Mała, kwadratowa książeczka, z kolorowym i uśmiechniętym „panem Radosnym” na okładce. Oczywiście chciał ją od razu, a że cena jej nie była duża książeczka wylądowała w małych rączkach na stałe.

Już w samochodzie chciał, żebym mu ją całą przeczytała, ostatecznie usiedliśmy spokojnie wieczorem na kanapie, przy rozpalonym komiku w domku w Karpaczu, do którego pojechaliśmy w ubiegły weekend już chyba na ostanie zjazdy sankami w tym roku, śniegu gdzie obecnie mieszkamy jest zawsze jak na lekarstwo, a Kuba uwielbia sanki.
Rozsiedliśmy się więc wygodnie. Pan Radosny był „grubiutki, okrąglutki i radosny!” Czytając ten fragment Kuba zaczął się śmiać od ucha do ucha, a jego tato rzucił z kuchni, że to zupełnie jak on 🙂

Później poznajemy Rodośnie, krainę gdzie mieszka Pan Radosny i inni jej mieszkańcy.
Przeczytałam książkę klika razy, zanim Kuba pozwolił mi skończyć, bardzo mu się spodobała.
Gdy poszedł zająć się inną zabawą, miałam wtedy chwilę żeby zerknąć kto jest autorem książeczki i jakie wydawnictwo ją wydało.

Autor to Roger Hargreaves, Brytyjczyk, ojciec dwóch synów, który zaczął pisać i ilustrować małe książeczki jak jego synowie byli mali i chciał spędzać z nimi jak najwięcej czasu.
Pracował wcześniej jako copywriter, co ułatwiło mu pracę nad małymi dziełami. Bohaterem każdej książeczki jest jakaś emocja lub element osobowości. Pierwsza książeczka z serii powstała w 1971 roku i jak czytamy na stronie wydawnictwa Egmont, które wprowadziło całą serię na rynek polski – „Postaci Mr. Mena i Małej Miss narodziły się pewnego dnia w 1971 roku, przy śniadaniu, za sprawą ośmioletniego wówczas syna autora, który zapytał go o to, jak wyglądają łaskotki. Kreatywny tata postanowił je…narysować i tak powstała pierwsza postać serii, a po niej kolejne. Od tamtej pory, mimo upływu lat, Mr. Men i Mała Miss zdobywają serca kolejnych pokoleń dzieciaków na całym świecie.”

Bohaterowie, czyli Mr Men i Mała Miss pojawiają się w serii dla chłopców i w osobnej dla dziewczynek. Chociaż jako drugą książeczkę następnego dnia Kuba upolował sobie „Małą pomocnicę”, nie przeszkadzało mu w ogóle, że teraz bohaterką jest Mała Miss.

Książeczki są kolorowo i zabawnie ilustrowane, uczą emocji, ich okazywania i nazwania ich po imieniu. A że seria jest bardzo rozbudowana, 47 książeczek o Mr Menie i 35 książeczek o Małej Miss, każdy mały przedszkolak znajdzie w niej coś dla siebie.
Książeczki dedykowane są dla dzieci w wieku od 2 do 6 lat. Każda zawiera historię o jej głównym bohaterze dzięki której dzieci zadają wiele pytań i uczą się przy tym co związane jest z daną emocją lub elementem osobowości.
Ich cena też nie jest wygórowana, a teraz na stronie wydawnictwa Egmont książeczki są jeszcze o 25 % procent tańsze, więc zaczynamy z Kubą zbierać naszą kolekcję 🙂

Zdjęcia pochodzą ze strony www.egmont.pl

Pomysłowość i kreatywność naszych dzieci :) „Nieźle to sobie wymyśliłeś, Albercie”

W drugiej książeczce o Albercie, którą napisała Gunilla Bergström Albert już nie jest 4 latkiem, ma lat 5 i jest baaaardzo pomysłowy.

Dzieci uwielbiają się bawić, jak nie ma w pobliżu kolegów, koleżanek, kuzynów czy kuzynek lub rodzeństwa (chociaż u każdego to wygląda inaczej 😉 ) jest czas na zabawy z rodzicami.
Mamo pobaw się ze mną… Tato pobaw się ze mną… Zróbmy coś razem… słyszą rodzice od dwulatka do nawet czasem nastolatka. Każde dziecko i te małe, i te dorastające wymaga naszej uwagi, wspólnie spędzonego czasu, zabaw, pomysłów, wycieczek, spacerów i cokolwiek nam jeszcze przyjdzie do głowy, żeby razem ciekawie spędzić czas. Jest to najweselszy, najbardziej beztroski okres w życiu dziecka, z którego zostaje mu dużo wspomnień. Dlatego warto spędzać ten okres razem. Zostaje też po nim wiele zdjęć, do których potem wraca się z sentymentem. Nasz Kuba był już we Włoszech, Chorwacji, Wielkiej Brytanii, nad polskim morzem, w polskich górach, na wycieczkach małych i dużych, mimo tego, że to dopiero 3,5 latek, jak usłyszy: „Kubuś jedziemy na wycieczkę?” To radośnie podskakuje i mówi, że on już jest gotowy, tylko zabiera swoją ulubioną pluszową rybkę z którą śpi i może jechać 🙂

Mały Albert Albertson w tytułowej książeczce korzystając z chwili, że tato czyta gazetę udaje mu się namówić go na pobawienie się jego skrzynką z narzędziami. Kryje ona dla pięciolatka same „skarby”. Młotki, klucze, gwoździe itp.
Nasz 3,5 letni Kuba to przykład małego majsterkowicza jak Albert Albertosn, uwielbia pomagać w „dorosłych” sprawach. Malować, stukać, pukać, wiercić i ma do tego przygotowany zawsze dziecięcy zestaw narzędzi, bo wiadomo, prawdziwe narzędzia mogą okazać się czasem zbyt niebezpieczne dla kilkulatka.
Bardzo ciekawy zestaw dla małego majsterkowicza przygotowała marka Bloomingville. Wszystkie elementy są drewniane, solidne i kolorowe (wkrótce będą dostępne w naszym skandynawskim sklepie :))

W książeczce „Nieźle to o sobie wymyśliłeś Albercie” dowiemy się o niezwykłej pomysłowości i kreatywności dzieci, które z kliku desek i parku gwoździ potrafią stworzyć helikopter lub inne arcydzieło i na fali wyobraźni latać tym helikopterem po przestworzach. Kreatywność i pomysłowość dzieci to coś co warto pielęgnować i wspierać, żeby dzieci dobrze się bawiły i wyrosły na pewnych siebie i swoich możliwości dorosłych.
Tego własnie uczy nas ta mała książeczka, którą nasz Kuba uwielbia jak mama czyta mu ją przed snem.

O co chodzi z tym szczęściem? Lykke, czyli klucz do szczęścia

Jestem świeżo po lekturze najnowszej książki duńskiego eksperta szczęścia na świecie.

Jakkolwiek to brzmi, Meik Wiking jest dyrektorem Instytutu Badań nad Szczęściem w Kopenhadze. Dania przoduje w tego typu rankingach i jest zawsze w nich jednym z trzech najszczęśliwszych krajów na całym świecie. Skąd bierze się fenomen tej małej Danii?

Najnowsza książka Meik’a Wikinga to „Lykke. Po prostu szczęście”. Pojawiła się w Polsce pod koniec 2017 roku i oczywiście wpadała od razu w moje ręce.

Polacy lubią narzekać, nie są optymistami. Jest to uogólnienie, ale tak jesteśmy postrzegani. Ale nie ma się co martwić, tak też postrzegani są również nasi sąsiedzi, Francuzi czy Niemcy. Więc o co chodzi z tymi Duńczykami?

Duńczycy skupiają się na tym co pozytywne, życzliwość dnia codziennego w stosunku do innych to dla nich chleb powszedni. Życzliwość sprzyja zarówno budowaniu zaufania w danej społeczności, i rodzi również w niej ducha współpracy, pomocy, zaangażowana. Duńczycy wiele rzeczy robią wspólnie, często są wolontariuszami, angażują się w dodatkowe przedsięwzięcia poza życiem szkolnym czy zawodowym, które przynoszą im wewnętrzną satysfakcję i szczęście. Dla każdego w innym stopniu, bo szczęście dla każdego może oznaczać coś innego, jest to subiektywne odczycie. W duńskim Instytucie Badań nad Szczęściem doszli jednak do pewnych wniosków, rozkładając sprawę na czynnik pierwsze. Na szczęście wpływa:

1. Bycie razem czyli wspólnota, wspólne inicjatywy, pomysły, czynności. W naszym rodzinnym domu może być to wspólny obiad czy kolacja, gdy już wszyscy są w domu. Można usiąść, porozmawiać, każdy może opowiedzieć o swoim dniu i każdy jest wtedy ważny.

Ważni są również przyjaciele, na których możemy polegać w potrzebie, sąsiad, sąsiadka, na którego możemy liczyć kiedy będziemy potrzebowali pomocy przy codziennych sprawach. W oparciu o raport OECD, Better Life Index (Indeks lepszego życia) z 2016 roku w Danii aż 95.5 procent ludzi przekonanych jest, że w potrzebie mogą polegać na przyjaciołach. W Polsce procent ten wynosi 86,3 i zajmujemy pod tym względem 29 miejsce na świecie, Dania zaś zajmuje 3 miejsce, zaraz po Nowej Zelandii z wynikiem 98,6 procent i Islandii 95,7 procent.

Wydawać by się mogło, że nie wypadamy najgorzej, ale trzeba jeszcze nad tym elementem trochę popracować 🙂 Odświeżymy nasze stare kontakty, zadzwońmy częściej do przyjaciela, spotykajmy się częściej i pomagajmy sobie wzajemnie.

 

Następnym fenomen Duńczyków, są bardzo wysokie podatki, które… dziewięciu na dziesięciu Duńczyków płaci z przyjemnością! Skąd takie podejście? Duńczyk wie, że Państwo ze swoim wysoko rozwiniętym i wieloelementowym systemem socjalnym dba o niego, czuje się częścią wspólnoty, która po prostu się o niego troszczy. Płacąc wysokie podatki dostaje nieoceniany zwrot – zwrot w postaci wysokiej jakości życia.

2. Pieniądze.

Dochód i szczęście są ze sobą skorelowane.

Ogólnie mówiąc, im kraj jest bogatszy, ludzie w tym kraju są szczęśliwsi. Jednak dochodzi tutaj zasada „kawałka ciasta”. Jaki pisze Meik Wiking – „Im więcej czegoś mamy, tym mniej szczęścia nam to daje. Pierwszy kawałek ciasta – świetnie, piąty – już niekoniecznie. Ekonomiści nazywają to prawem malejącej użyteczności końcowej”. Ostanie określenie brzmi groźnie, ale chodzi o to, że niektóre społeczeństwa systematycznie są coraz bogatsze. Ale nie zawsze coraz szczęśliwsze. Dochodzi tutaj już wszędzie obecny konsumpcjonizm i stawianie sobie poprzeczki coraz wyżej i wyżej i podnoszenie naszych oczekiwań również na coraz wyższy poziom.

W książce Meik’a Wikinga znajdziemy wiele wskazówek na szczęście. Dla mnie najważniejsze jest łączenie rzeczy z przeżyciami, a pracy zawodowej z przyjemnościami. Kupuj doznania i wspomnienia i niech droga do osiągnięcia konkretnego celu, czy zakupu będzie już dla ciebie satysfakcją i fascynacją.

Dlatego po 7 latach siedzenia za biurkiem na stanowisku urzędniczym postawiłam właśnie na sklep-skandynwaski.pl i na blogu właśnie o tej tematyce piszę o moich małych krokach, elementach układanki, składającej się właśnie na moje Lykke 🙂

3. Zdrowie.

Jest dla nas ważne od pierwszych dni życia, to dzięki niemu możemy się rozwijać, poznawać świat i szukać swojego szczęścia na ziemi.

Duńczycy to naród, który kocha dwa kółka. Rowery są obecne wszędzie i wielu Duńczyków tylko w taki sposób dojeżdża do pracy lub spędza weekendowe rodzinne wycieczki. Rower podobno przedłuża życie o kilka lat i odejmuje kilka kilogramów! Duńczycy też dużo chodzą, spacerują sami lub ze znajomymi, sąsiadami. Codziennie bardzo dużo się ruszają, co bardzo korzystnie wpływa na ich zdrowie, a jest to jak widać jeden z aspektów szczęśliwego życia.

Japończycy na przykład stosują „Kąpiele leśne – chodzi o to żeby chłonąć las, piękne widoki, zapachy i dźwięki naturalnego otoczenia, bo wszystko to służy naszemu zdrowiu psychicznemu i fizycznemu”. Zatem po smacznym obiedzie w domu zachęcam do spacerów lub krótkich przejażdżek rowerowych :). Ja bardzo lubię biegać, teraz już z okrągłym brzuszkiem i naszą małą Julianną pod sercem, musiałam zrobić sobie małą przerwę. Pogoda w lutym nie zawsze też sprzyja spacerom, dlatego już czekam na wiosnę i lato, kiedy to większość popołudnia, a latem wieczora spędzamy z rodziną na dworze, w naszym ogrodzie i sadzie lub na spacerach z naszym synem, 3,5 latkiem, który już teraz uwielbia swoją małą biegówkę i pełno go na niej w okolicy 🙂

4. Wolność

Zgodnie ze Światowym Raportem Szczęścia z 2012 roku – „Nikt nie będzie w pełni szczęśliwy, jeżeli nie ma poczucia, że może swobodnie kierować własnym życiem”.

Chodzi tutaj o wolność do przemieszczania się, zgromadzeń i wypowiedzi, ale też ponad siedemdziesiąt innych wskaźników składających się na Wolność.

Ważnym czynnikiem jest tutaj równowaga między życiem prywatnym a pracą. Dania pod tym względem zajmuje 2 miejsce po Holandii. Polska pod tym względem zajmuje dopiero 24 miejsce (źródło: OECD Indeks lepszego życia). Dzielenie czasu na pracę i dom w proporcji, która daje nam satysfakcję i spełnienie. Duńczykom znacznie łatwiej znaleźć tą równowagę, ponieważ ich standardowy tydzień pracy to 37 godzin, mają elastyczne warunki pracy, często też mogą pracować w domu i sami mogą regulować kiedy i od jakiej godziny zaczynają czy kończą pracę, najważniejsze jest wykonanie projektów/zdań, które są im przydzielone do realizacji. Po 16 tej w Danii nie zobaczysz już nikogo w pracy, to już są godziny dla rodziny.

5 i 6 Pozostałe dwa czynniki to Zaufanie oraz Życzliwość.

Dania to kraj uśmiechniętych ludzi, gdzie na zewnątrz przed kawiarniami można spotkać specjalne miejsca wydzielone dla wózków dla dzieci, kiedy mamy, tatusiowe spokojnie piją herbatkę, kawę czy jedzą obiad lub śniadanie. Ludzie są dla siebie życzliwi w codziennych czynnościach, pomagają sobie wzajemnie i są serdeczni.

Książkę „Lykke. Klucz do szczęścia” czyta się bardzo szybko i z uśmiechem na buzi. Jest naładowana pozytywnymi emocjami i powala wierzyć, że to od Ciebie tylko zależy czy będziesz szczęśliwy. Wiadomo, jest wiele czynników, które te szczęście mogą zaburzać czy utrudnić, ale twoje nastawnie i realizowanie swoich celów małymi krokami, nie zwiedzie cię zbyt daleko od raz już obranej drogi do szczęścia. Szczęście buduje się krok po kroku, z każdego małego puzzla układa się ostatecznie obraz, który daje nam satysfakcję i spełnienie. I cytując Meik’a Wikinga „bycie pesymistą nie ma żadnego sensu – i nigdy nie popłaca.

 

 

 

 

Wesoła seria książeczek o Albercie Albertsonie – cz. I ” Dobranoc Albercie Albertsonie”

O Albercie Albertsonie dowiedziałam się z książki „Lagom, Szwedzka sztuka życia” autorstwa Linnea Dunne. Lagom to szwedzkie określenie równowagi pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym i szukanie tej równowagi we wszystkich aspektach naszego życia, również w formach aktywności i zabawach z dzieckiem na każdą porę roku, jak również w doborze książek, które czytamy naszym dzieciom wieczorami.

„Jeżeli zawsze bawisz się świetnie, to nie zauważysz, że się świetnie bawisz, więc czasem będziesz się nudzić” – mówi Albert Alberson w Szwecji nazywany Alfons Åberg. Życie jest na tyle złożone i wielokolorowe, obfituje w lepsze i gorsze momenty i znalezienie równowagi w tym wszystkim gwarantuje nam spokój, zadowolenie i szczęście.
I tego również uczy nas od najmłodszych lat mały Albert Albertson.
Książeczki o Albercie adresowane są do dzieci w wieku przedszkolnym, od 3 do 6 lat.
Sam Albert na początku książki jest zawsze przedstawiany w jakim wieku obecnie się znajduje.

Dzisiaj opiszę pierwszą książeczkę, która pojawiała się w ramach tej serii – „Dobranoc Albercie Albersonie” autorki Gunilla Bergström w tłumaczeniu Katarzyny Skalskiej.
Książeczka w Szwecji wydana została w 1972 roku, a w Polsce pojawiła się dzięki Wydawnictwu Zakamarki w roku 2012, czyli w 40tą rocznice jej wydania w kraju jej powstania.
Książeczka jest bardzo solidnie wydana, w twardej śliskiej oprawie odpornej na zabrudzenia (testowane przez mojego 3,5 letniego syna), karteczki w środku lakierowane, solidne, kolorowe, w formacie zeszytowym.
Nasz mały bohater ma tutaj cztery latka i jest dzielnym przedszkolakiem. Po całym dniu wrażeń i ciekawych historii nie jest zainteresowany szybkim pójściem do łóżka… Zbliża się już godzina 21, Albert ma dzisiaj dzień rozrabiania i nie ma ochoty iść jeszcze spać… więc przedłuża tą chwilę na wiele sposobów. Najpierw chce żeby tato poczytał mu książkę. Tato Alberta to ostoja spokoju, równowagi i cierpliwości, dzielnie przebrnął przez długą bajkę, zgasił światło, powiedział Dobranoc, ale… Albert wcale nie chce iść spać. I po kolei mamy jeszcze wiele pomysłów Alberta m.in. tato musi sprawdzić czy w szafie na pewno nie schował się lew, a na końcu musi znaleźć Misia! Bez którego Albert przecież nie zaśnie. I w tym natłoku tych poszukiwań tato zasypia w salonie… Albert przykrywa go kocem i idzie grzecznie do łóżeczka. Już nie będzie wołał taty, po co wołać, „tata który śpi i tak nie przyjdzie” i zasypia w swoim łóżeczku.
Te nasze kochane dzieci… Mój prawie 3,5 letni Kuba zalicza codziennie na szczęście tylko dwa punkty z tej długiej listy Alberta, obowiązkowe siku z tatą i baję na dobranoc czytaną przez mamę, m.in. często lubi żebym mu czytała historię Alberta właśnie z tej książki.

W Albercie dzieci mogą rozpoznać, nazwać swoje uczucia, emocje, znaleźć podobieństwa i wyciągnąć dziecięce wnioski. A towarzyszą temu wszystkiemu kolorowe, zabawne ilustracje.
Autorka Alberta Gunilla Bergström, uhonorowana została przez szwedzki rząd w 40tą rocznice wydania pierwszej serii książek o Albercie medalem Illis quorum za „nowatorską twórczość literacką i ilustratorską znakomicie ukazującą świat z dziecięcej perspektywy”.
Albert to bardzo wesoły i pomysłowy kilkulatek, z którym nasze dzieci na pewno szybko się zaprzyjaźnią i będą niecierpliwe czekać na każdą nową opowieść o Albercie.