Duńskie Hygge i Lykke – sposób na szczęście!

Jakie słowa kojarzą Wam się z Danią? Jaki obraz pojawia się w Waszych głowach jak słyszycie Hygge, Lykke czy o duńskim fenomenie szczęścia?

Parę dobrych lat temu, jak nasz 7 latek był zaczynającym mówić dwulatkiem, wpadła w moje ręce książka ” Hygge. Duńska sztuka szczęścia” Marie Tourell Søderberg. Już wcześniej czytałam dużo o fenomenie Duńczyków, którzy w badaniach naukowych przeprowadzanych na terenie Europy, dotyczących szczęścia i zadowolenia z życia, plasowali się zawsze w pierwszej trójce, a najczęściej zajmowali pierwsze miejsce . I to właśnie Duńczyk, Meik Wiking, w 2013 roku założył w Kopenhadze pierwszy Instytut Badań nad Szczęściem na świecie. Zaintrygowało mnie to bardzo i intryguje do dnia dzisiejszego 🙂

Książka „Hygge. Duńska sztuka szczęścia” próbuje odpowiedzieć nam na pytanie co się kryje za terminem Hygge, w jakich obszarach życia występuje i jak go odczytują Duńczycy. Hygge jest sposobem na życie, podejściem do życia. Zwraca uwagę na chwile, które są dla nas najważniejsze, chwile szczęścia, przytulności, spokoju, które można odnaleźć w najzwyklejszych sytuacjach, tych codziennych i najdrobniejszych. Że warto cieszyć się z małych, dobrych chwil. Hygge jest obecne w życiu każdego, ale nie zawsze potrafimy je nazwać czy zrozumieć, Duńczycy mają to opanowane do perfekcji. Chwile z ulubioną książką, kawą, pod ciepłym kocem na kanapie, wieczorną porą na tarasie przy blasku świec, przy rodzinnej kolacji pełnej uśmiechów i gwaru dzieci… można by wyliczać w nieskończoność. Hygge to nasze drobne przyjemności, a także radości dzielone z rodziną, przyjaciółmi, najbliższymi osobami 🙂

Hygge. Duńska sztuka szczęścia – Marie Tourell Søderberg | Książka w Lubimyczytac.pl – Opinie, oceny, ceny

Jak już przeczytałam książkę Marie Tourell Søderberg od razu wpadła mi w ręce druga książka o Hygge, właśnie wspomnianego wcześniej Meik’a Wikinga – „Hygge. Klucz do szczęścia”. Obie pozycje miały swoją premierę w Polsce w 2016 roku. Meik pisze o kluczu, przepisie, wiele nam podpowiada w jaki sposób każdy można sprawić, żeby życie było szczęśliwsze, spokojniejsze, komfortowe i bezpieczniejsze. Duńczycy cieszą się z drobnostek, żyją wolniej i spędzają dużo czasu z bliskimi. Cieszą się z małych rzeczy. Jak często o tym zapominamy w pogoni za nowymi wyzwaniami? W pędzie życia? Jeszcze słowo klucz, Duńczycy żyją spokojniej, nie pędzą, nie biegną, mają czas na Fikę (czyli kawę w gronie współpracowników czy rodziny), nie spieszą się nigdy, cenią ten czas, który mają i który przeżywają tu i teraz. Jak dużo możemy się od nich nauczyć…

Hygge. Klucz do szczęścia – Meik Wiking | Książka w Lubimyczytac.pl – Opinie, oceny, ceny

Rok po premierze pierwszej książki Meik’a Wikinga pojawia się jego druga pozycja tego autora – „Lykke. Po prostu szczęście”. Gdzie Meik Wiking od środka pokazuje nam co tkwi w fenomenie szczęścia Duńczyków, dlaczego żyje im się tak dobrze. Jak funkcjonują na co dzień, i co ważne, jak Państwo wspiera ich w dążeniu do osiągania społecznych sukcesów i radości. Jak funkcjonują szkoły, przedszkola, jak wygląda ich dzień w pracy. Jak zachowują doskonałą równowagę między różnymi sferami życia.

Lykke. Po prostu szczęście – Meik Wiking | Książka w Lubimyczytac.pl – Opinie, oceny, ceny

Na czym skupiają się Duńczycy? Przygotowałam dla Was krótką ściągę:

Bycie razem czyli wspólnota, wspólne inicjatywy, pomysły, czynności. Wspólny obiad czy kolacja, gdy już wszyscy są w domu. Można usiąść, porozmawiać, każdy może opowiedzieć o swoim dniu i każdy jest wtedy ważny. Ważni są również przyjaciele, na których możemy polegać w potrzebie, sąsiad, sąsiadka, na którego możemy liczyć kiedy będziemy potrzebowali pomocy przy codziennych sprawach.
W oparciu o raport OECD, Better Life Index (Indeks lepszego życia) z 2016 roku w Danii aż 95.5 procent ludzi przekonanych jest, że w potrzebie mogą polegać na przyjaciołach. W Polsce procent ten wynosi 86,3 i zajmujemy pod tym względem 29 miejsce na świecie, Dania zaś zajmuje 3 miejsce, zaraz po Nowej Zelandii z wynikiem 98,6 procent i Islandii 95,7 procent. Wydawać by się mogło, że nie wypadamy najgorzej, ale trzeba jeszcze nad tym elementem trochę popracować ? Odświeżymy nasze stare kontakty, zadzwońmy częściej do przyjaciela, spotykajmy się częściej i pomagajmy sobie wzajemnie.

Pieniądze. Dochód i szczęście są ze sobą skorelowane. Ogólnie mówiąc, im kraj jest bogatszy, ludzie w tym kraju są szczęśliwsi. Jednak dochodzi tutaj zasada „kawałka ciasta”. Jaki pisze Meik Wiking – „Im więcej czegoś mamy, tym mniej szczęścia nam to daje. Pierwszy kawałek ciasta – świetnie, piąty – już niekoniecznie. Ekonomiści nazywają to prawem „malejącej użyteczności końcowej”. Ostanie określenie brzmi groźnie, ale chodzi o to, że niektóre społeczeństwa systematycznie są coraz bogatsze. Ale nie zawsze coraz szczęśliwsze. Dochodzi tutaj już wszędzie obecny konsumpcjonizm i stawianie sobie poprzeczki coraz wyżej i wyżej i podnoszenie naszych oczekiwań również na coraz wyższy poziom…

Zdrowie. Jest dla nas ważne od pierwszych dni życia, to dzięki niemu możemy się rozwijać, poznawać świat i szukać swojego szczęścia na ziemi. Duńczycy to naród, który kocha dwa kółka. Rowery są obecne wszędzie i wielu Duńczyków tylko w taki sposób dojeżdża do pracy lub spędza weekendowe rodzinne wycieczki. Rower podobno przedłuża życie o kilka lat i odejmuje kilka kilogramów! Duńczycy też dużo chodzą, spacerują sami lub ze znajomymi. Codziennie bardzo dużo się ruszają, co bardzo korzystnie wpływa na ich zdrowie, a jest to jak widać jeden z aspektów szczęśliwego życia.

Wolność i poczucie swobody! Zgodnie ze Światowym Raportem Szczęścia z 2012 roku – „Nikt nie będzie w pełni szczęśliwy, jeżeli nie ma poczucia, że może swobodnie kierować własnym życiem”. Ważnym czynnikiem jest tutaj równowaga między życiem prywatnym a pracą. Dzielenie czasu na pracę i dom w proporcji, która daje nam satysfakcję i spełnienie. Duńczykom znacznie łatwiej znaleźć tą równowagę, ponieważ ich standardowy tydzień pracy to 37 godzin, mają elastyczne warunki pracy, często też mogą pracować w domu i sami mogą regulować kiedy i od jakiej godziny zaczynają czy kończą pracę, najważniejsze jest wykonanie projektów/zdań, które są im przydzielone do realizacji. Po 16 tej w Danii nie zobaczysz już nikogo w pracy, to już są godziny dla rodziny.

Zaufanie oraz życzliwość. Dania to kraj uśmiechniętych ludzi, gdzie na zewnątrz przed kawiarniami można spotkać specjalne miejsca wydzielone dla wózków dla dzieci, kiedy mamy i tatusiowe spokojnie piją herbatę, kawę czy jedzą obiad lub śniadanie. Ludzie są dla siebie życzliwi w codziennych czynnościach, pomagają sobie wzajemnie i są serdeczni.

Książkę „Lykke. Klucz do szczęścia” czyta się bardzo szybko i z uśmiechem na buzi. Podobnie jak książki o duńskim Hygge :). Wszystkie te książki naładowane są pozytywnymi emocjami i powalają wierzyć, że to od Ciebie tylko zależy czy będziesz szczęśliwy. Wiadomo, jest wiele czynników, które te szczęście mogą zaburzać czy utrudnić, ale twoje nastawnie i realizowanie swoich celów małymi krokami, nie zwiedzie cię zbyt daleko od raz już obranej drogi do szczęścia. Szczęście buduje się krok po kroku, z każdego małego puzzla układa się ostatecznie obraz, który daje nam satysfakcję i spełnienie. 

 

Więź mama, tata i dziecko – co to jest rodzicielstwo bliskości?

Niedługo wybije godzina, gdy do naszej rodzinki dołączy Julianka. Czekam na tą chwilę z radością, żeby przytulić naszą kochaną córkę i każdego dnia pokazywać jej nasz mały duży świat 🙂

Od poniedziałku nasz prawie 4 letni Kuba zaczyna wakacje, więc razem w trójkę będzie można nas zobaczyć jak będziemy mknąc przez naszą wioskę. Zapowiada się ciekawy okres, bo większość rzeczy będziemy robić razem, dojdzie do tego czwarty członek naszej ekipy, nasz staruszek Gromuś – piesek z cukrzycą, który już nie widzi, ale świetnie nasz czuje i na pewno nie będzie z nas spuszczał nosa.

W Internecie znajdziecie milion rad jak przygotować starszaka na drugiego członka rodziny, pokażę Wam jak to wygląda u nas i jak ważna się po porostu nasza intuicja i co to jest rodzicielstwo bliskości 🙂

Nasz Kuba rośnie na bardzo mądrego, inteligentnego chłopczyka, jest wrażliwy i pełen empatii, wszystkiego nauczył się w domu, bo to do nas – rodziców należy pokazanie wzorców, wskazanie rozwiązań, dawanie odpowiedzi na tysiące pytań, które potrafi zadawać dwulatek, trzylatek czy czterolatek.
Przede wszystkim ważny jest czas, spokój i cierpliwość. Kiedy dziecko wie, że może na nas liczyć w każdej sytuacji, a my go nie wyśmiejemy czy zbagatelizujemy problem, tylko pomożemy zrozumieć i znajdziemy razem rozwiązanie. Nawet jeżeli jest to „Mamusiu, Karol mówi, że ja brzydko rysuję” albo „Hania ciągnie mnie za włosy” itp. Małe rzeczy, które są dużymi i ważnymi dla przedszkolaka.

Popularne jest ostatnio bardzo Rodzicielstwo Bliskości, ale warto do niego podchodzić zdroworozsądowko i wybrać dla siebie to co nam najbardziej odpowiada i z czym czujemy się dobrze.

U nas wygląda to tak: 🙂


1. Przytulanie, wyjaśnianie, tłumaczenie, ocieranie łez
– czyli pogłębienie każdego dnia i tak już głębokiej więzi z naszym starszakiem. Dzięki temu dziecko wycisza się i regeneruje, u rodziców ma swoją „bezpieczną bazę” z której pewne siebie może stratować w świat, śmielej i pewniej badać otoczenie.

Dodatkowo obecnie u nas mamy na porządku dziennym przybliżanie każdego dnia co się dzieje z mamusią i czego może spodziewać się po 9 miesiącach rośnięcia małej siostrzyczki w brzuszku. Po każdej wizycie u ginekologa Kubuś oglądał z zaciekawieniem zdjęcia USG, próbował coś wypatrzeć, uśmiechał się, rączką sprawdzał co tam w brzuszku słychać 🙂 Na pewno hormony dołożyły tutaj sporo od siebie, ze względu na wysoki poziom empatii, który włączył mi się w ciąży (który i tak jest wysoki jak w niej nie jestem). Kubuś widział, że mama stała się bardzo wrażliwa, pogłaskał, dał buziaka, a na bajce gdzie mały Misio się zgubił i szukał mamy i taty potrafiliśmy się razem popłakać, a co, czemu nie 🙂 … bajka skończyła się oczywiście Happy Endem 🙂
Tym samym nasz Kubuś jest „emocjonalnie zadbany” i gotowy na przywitanie nowego członka rodziny 🙂


2. Wspólne zabawy
, układanie klocków, wcielanie się w różne role, wygłupy aż śmiech Kubusia słyszą wszyscy sąsiedzi – rozbraja mnie ten jego śmiech, jest taki dobry, szczery, ruszy każdego ponuraka, dzień bez śmiechu Kubusia to dzień stracony 🙂


3. Naśladowanie rodziców
– to potężne narzędzie, dzieci uczą się bardzo dużo przez obserwację i to co ich łączy i jak siebie traktują rodzice dla dziecka jest również bardzo ważne. Dotyk jest tutaj kluczowym kanałem komunikacji, jest to również pierwszy kanał komunikacji pomierzy niemowlęciem a rodzicem, które uczy się w tej sposób mapy ciała swojego rodzica długo przedtem zanim opanuje zrozumienie i używanie mowy.
Dzieci uwielbiają też naśladować sowich rodziców. Każde dziecko przechodzi „fazę” na odkurzenie, zamiatanie, Kuba dużo czasu spędza na podwórku, więc razem z tatą grabi, kopie, skręca, przykręca, szlifuje, podlewa i robi wszystko żeby aktywnie pomagać tatusiowi. Jak idzie na zakupy, najczęściej z tatusiem przestawia, wyrównuje, porządkuje rzeczy na półkach, odkłada zawsze na właściwe miejsce jak coś weźmie, a źle odłożone poprawia :), przecież czekoladka czy batonik nie może leżeć krzywo, a soczki stać byle jak 😛 :).
Od najmłodszych lat Kubuś wie również jak złe jest śmiecenie i każdy spacer kończy się jakąś małą naprawą tego świata, zdarzyło się również że Kubuś głośno skomentował, jak ktoś wyrzucił papierek na ulicę, że to „nieładnie”, oceniania osoba się zmieszała, podniosła papierek i wrzuciła go do kosza, a na twarzy Kubusia pojawił się uśmiech od ucha do ucha. W pedagogice Montessori ten etap to tzw. faza wrażliwa na porządek. Każde dziecko ją przechodzi (w różnym wieku, u Kubusia uaktywniła się ta faza szczególnie jako poszedł do przedszkola jako 3 latek) – warto wyłapać ten moment i wykorzystać go, np. do wyrobienia nawyku sprzątania po zabawie.


4. Budowanie więzi poprzez… śpiewanie.
Do perfekcji na początku ten element opanowała babcia Kubusia, która śpiewała mu od pierwszych dni jego życia, a jak Kubuś miał 3-4 miesiące zapatrzony w nią potrafił tak godzinę słuchać, piosnek o kwiatkach, misach, pszczółkach (mojej mamie przypomniały się wszystkie piosenki przedszkolne i szkolne i sypała z nimi jak z rękawa – ku uciesze Kubusia). Śpiewałam mu również ja na każdym kroku, przy kąpieli, podając jedzonko itp., było nam wtedy weselej i humory nam zawsze dopisywały.

Naukowcy zbadali zachowanie niemowląt w reakcji na śpiew i porównali to z innymi interakcjami z np. z czytaniem książek i zabawą zabawkami (więcej na ten temat znajdziecie tutaj). Zaobserwowali, że:

– Zaangażowanie i utrzymywaniu uwagi niemowlęcia podczas śpiewania przez matkę jest znacznie bardziej skuteczne, niż podczas słuchania nagranej muzyki, a jednocześnie tak samo skuteczne jak podczas czytania książek lub gry zabawkami.

– Matki intuicyjnie dostosowywały ton, tempo lub klucz śpiewania do zaangażowania dziecka – dzięki temu ich piosenki były „spersonalizowane”. Matki na całym świecie śpiewają swoim dzieciom w podobny sposób, a niemowlęta wolą te „spersonalizowane” piosenki, dostosowane do ich zachowania.


5. Mentalizacja czyli umiejętność „dostrojenia się” mamy lub taty do myśli i uczuć dziecka
, które wprost związane jest z poziomem wrażliwości rodzica. Odgrywa ona kluczową rolę w budowaniu więzi. W 2017 roku badacze z Uniwersytetu w Amsterdamie (więcej o tym przeczytacie tutaj) sprawdzili:
• jaka jest zależność pomiędzy poziomem wrażliwości rodziców a więzią niemowlę-rodzic,
• w jakim stopniu matki są „dostrojone” do myśli i uczuć dziecka

Z badań wysunął się następujący wniosek – im większa wrażliwość i empatia rodziców, tym głębsza i zdrowsza więź z dzieckiem 🙂
Do dzisiaj pamiętam jak rozstawał się Kubuś ze sowim „smoczusiem”, dla niego to była tak ważna chwila i tak ją przeżywał, że przeżywałam ją z nim tak samo mocno, ale razem, rodzinnie, z tatą poradziliśmy sobie z sytuacją. Kubuś widział w nas swoje wsparcie, mógł dużo rozmawiać, pytać i mówić o swoich uczuciach i tym samym po tygodniu sprawa smoczka została na tyle przepracowana, że poszła w zapomnienie 🙂


6. Wsparcie rodzica, gdy dziecko odczuwa negatywne emocje,
jest kluczowe dla jego rozwoju emocjonalnego i społecznego.
Badania sugerują, że zachowania niewspierające (czyli takie jak ignorowanie uczuć dziecka, grożenie, karanie, mówienie, że przesadza i nadmiernie coś przeżywa) może uniemożliwić dzieciom nauczenie się skutecznego radzenia sobie z emocjami.

I tutaj mamy do zapamiętania jedną ważną rzecz – aby ogarnąć emocje dziecka, musimy najpierw nauczyć się radzić sobie z własnymi emocjami, wtedy już będzie tylko łatwiej. Czego życzę wszystkim rodzicom 🙂


Tak u nas wygląda rodzicielstwo, każdego dnia staramy się być lepsi, wpieramy się wzajemnie, dużo ze sobą rozmawiamy i spędzamy jak najwięcej czasu ze sobą. Już niedługo w rozszerzonym składnie 🙂

Czego możemy nauczyć się od dzieci? :)


Energia i radość z życia!

Z dzieci wręcz tryska energia, jak są w ruchu to są szczęśliwe, zaangażowane i skoncentrowane na tym co robią w danym momencie. Energia ta pozwala im na rozwój siebie i pozwala poznawać świat, przynosi im do głowy co chwilę nowe pomysły i pozwala im się rozwijać. Dzieci zajmują się tym, co sprawia im przyjemność, radość, są przy tym odważne i pewne siebie.
Warto o tym pamiętać, bo jedynie sprawy, które przynoszą nam satysfakcję pozwalają nam się zaangażować na 100 %, dlatego tak ważne jest szukanie własnej drogi zarówno w sferze prywatnej, jak również zawodowej.


Dzieci są uparte, konsekwentnie dążą do celu
, jedno NIE ich nie zniechęca, próbują wielokrotnie, na wiele sposobów. Kubuś uwielbia owsiane czekoladowe ciasteczka.Na szczęście są to ciasteczka bio, z bardzo dobrym składem, więc z czystym sercem od czasu do czasu po „konkretnym jedzeniu”, czyli najczęściej po obiedzie lub weekendowym śniadaniu Kubuś dostaje na deser dwa takie ciasteczka, jak to mówi, jedno do każdej rączki i dzielnie argumentacje dlaczego to muszą być dwa a nie jedno ciasteczko.
Jak wiele my dorośli moglibyśmy osiągnąć, jeżeli nie zrażalibyśmy się pojedynczym NIE, warto wierzyć w siebie i swoje przekonania i konsekwentnie dążyć do celu.


Dzieci naturalnie reagują na poziom głodu i pragnienia
, dopóki nie zdarza nam się zbyt intensywnie ingerować w ten mały ich świat. Mamy skłonność do przekarmiania dzieci i to już od wieku niemowlęcego, a już taki niemowlak wyraźnie daje znaki kiedy jest głodny i chce mu się pić, a kiedy marudzi z innego powodu. Dzieci naturalnie nie przejadają się, jedzą tyle ile w danym momencie im potrzeba, jeżeli dorośli do tej pory nie zaburzyli ich rytmu zarówno podtykając nadmiar jedzenia, jak również jeżeli w zasięgu ich ręki pojawia się jedzenie przetworzone, niezdrowe, słodycze itp.
Nasz Kuba czasem potrafi zjeść dwudaniowy obiad z ciasteczkiem na deser, ale czasem zje pół miseczki zupy i to mu wystarcza. Nie męczę go nigdy i nie namawiam do dalszego jedzenia, widocznie w danym momencie tyle potrzebuje. Zasada ta sprawdza się również u nas dorosłych, jeżeli się nie przejadamy i regularnie jemy niewielkie i urozmaicone posiłki lepiej funkcjonujemy, mamy więcej energii i nasze zdrowie dużo na tym zyskuje.


Dzieci uczą dobrej organizacji czasu 🙂

Jak pojawił się na świecie Kuba mój dzień zupełnie się zmienił, pierwsze co na początku przyszło mi do głowy, to ile czasu marnowałam wcześniej zanim nasz mały skarb przyszedł na świat. Teraz w natłoku obowiązków wokół maluszka, ale nie rezygnując z własnego rozwoju i czasu dla ciebie, organizowałam każdą chwilę najlepiej jak tylko było to możliwe, i przyznam że z czasem wychodziło mi to coraz lepiej, czym więcej obowiązków i spraw się pojawiało, tym lepiej się odnajdowałam. Już niedługo będzie z nami Julianka, więc moje umiejętności organizacji czasu wejdą znowu na poziowm mocno zaawansowany, przy prawie czterolatku wystarcza już poziom średnio zaawansowany, ponieważ wiele spraw i potrzeb potrafi już sam sobie zaspokoić.


Dzieci uczą nas również pokory,
pokazują nam nasze biedy i wytykają dążenie do perfekcjonizmu, dla nich ważniejsze jest żeby daną sprawę zrealizować,zrobić i nie musi być to idealne, perfekcjonizm nie uszczęśliwia, powinniśmy o tym pamiętać.

Dzieci najlepiej czują się jeżeli dzień ich zawiera elementy rutyny
, my dorośli nazywamy to już pozytywnym nawykiem lub rytuałem. Dotyczy to codziennych spraw, jedzenia, snu, ulubionej zabawki. Takie rytuały pozwalają, że czują się bezpieczne, pewne siebie, takie rytuały również wnoszą bardzo dużo do życia dorosłych. Uczą systematyczności, większej efektywności w pracy i w realizacji sowich obowiązków, a co za tym idzie wpływają na zwiększenie naszej produktywności, więc warto o tym pomyśleć 🙂

Dzieci nie walczą ze swoim zegarem biologicznym
, jeżeli są zmęczone idą spać, to w danym momencie jest im najbardziej potrzebne. Niewyspane marudzą i nie potrafią się skoncentrować, bywają nieznośne. Tak samo dorośli, jeżeli zbyt intensywnie pracują i organizują swój dzień w sposób bardzo wyczerpujący, a ich zegar biologiczny wymaga 7 czy 8 godzin snu, jeżeli sobie tego nie zapewnimy nasza efektywność, koncentracja w ciągu dnia spada. Powinniśmy pamiętać, że czas na odpoczynek i sen jest bardzo ważny.


Następna ważna cecha dzieci, to to że nie boją się pobrudzić
w czasie zabawy czy jedzenia, robiąc przy tym duży bałagan i rozgardiasz wokół siebie. Nam dorosłym cecha ta jest obca, uczą nas na każdym kroku czystości, porządku i perfekcjonizmu, ale czasem trzeba się „ubrudzić”, poeksperymentować, spróbować wiele wariatów, żeby otrzymać ostatecznie efekt, który najbardziej nasz zadowala, nie wszystko przychodzi zawsze szybko, łatwo i przyjemnie.


Żyją tu i teraz! 🙂

Aktywność po skandynawsku i po polsku :)

No i przyszła kolej na mnie… nos zapchany katarem, ból gardła i głowy… przeziębienie. Przyznam że bardzo rzadko choruję, wpływa na to bardzo wiele czynników, jeden z nich to właśnie AKTYWNOŚĆ 🙂 , która pokrywa się również z lagom podejściem do aktywności.

 

Po pierwsze… wspólny ruch na świeżym powietrzu!

Dlaczego wspólny, ponieważ jak już umówisz się z koleżką czy kolegą np. na bieganie, że pójdziecie razem na rower, rolki lub kto co woli, a najlepiej jak umówicie się w kilka osób, znalezienie wymówki, żeby nie ruszyć tyłka z fotela czy kanapy będzie o wiele trudniejsze. Zanim zaszłam w ciążę biegałam z trzema dziewczynami z pracy, wspólnie stworzyłyśmy grupę na whatsapp, którą wesoło nazwałyśmy Dream Team i przez komunikator umawiałyśmy się na kolejne spotkania. Minimum 2 razy w tygodniu można było nas spotkać jak biegałyśmy alejkami po wyspie Bolko, lub po okolicznych wioskach – jak starowałyśmy spod mojego domu. Trasy biegowe, tak samo szlaki rowerowe czy rolkarskie warto zmieniać, poznawać nowe okolice i delektować się zmianami jakie zachodzą w naturze każdego dnia. Biegałyśmy najczęściej wieczorem, kiedy już zdążyłyśmy zapomnieć co było na obiad i można było wyruszyć.

 

Po drugie… wybierz malowniczą trasę na ruch

Zapach drzew kwitnących lub owocujących w zależności od pory roku witał nas za każdym razem, zapach żniw latem, zbiorów jesienią, zboże które z maleńkiego ziarnka urosło nam po pas, pola kukurydzy które od ziarenka urosły tak duże, że nie było nas zza nich widać. Alejki i uliczki pełne słońca, czasem również letniego czy jesiennego deszczu, ponieważ żadna pogoda nie była nam straszna żeby iść razem pobiegać.

Możesz wtedy dostrzec to, na co nigdy wcześniej nie zwróciłaś/ zwróciłeś uwagi i zakumplujesz się z okolicą 🙂

Tęsknię za tymi naszymi wspólnymi biegami, bo teraz zostały mi jak na razie tylko spacery, ale myślę że już jesienią znowu nas zobaczycie 🙂 mamy nawet takie same koszulki i każda banana na twarzy, łatwo nas będzie rozpoznać 🙂

 

Po trzecie… jeżeli nie musisz jechać gdzieś daleko wybierz spacer lub rower

Podejście lagom zmienia czas podróży w przygodę, a konieczność przedostania się z punku A do B otwiera wiele możliwości. Wybierz mniej uczęszczana drogę, nie śpiesz się tym razem, wyjedź wcześniej, przy okazji może odkryjesz nietypowe rzeczy, nietypowe domy, ogródki, piękne łąki i pola.

 

Po czwarte… ciesz się przyrodą

Zawsze trzeba się tylko dobrze ubrać, odpowiednio do pogody i można wyjść na ogród, pójść na spacer, zrobić ognisko, biwak, grilla, zrobić sobie wycieczkę rowerową, pójść na ryby… możliwości jest bardzo wiele. Nasz Kuba od wiosny do jesieni czas po przedszkolu spędza najczęściej na dworze, no chyba że faktycznie jest pochmurnie, zimno i deszczowo, wtedy chętnie wybiera się z tatą na basen…. rośnie nam mały pływak 🙂 Dzięki temu, że Kuba spędza tak wiele czasu na dworze ma bardzo dobrą odporność na infekcje oraz bardzo wiele wie i uczy się o otaczającym go świecie, bąkach, osach, pszczołach, mrówkach, pająkach, jak również o kwiatach, owocach i otaczającej go zieleni. Uwielbia swój mały nosek położyć na kwiatku, który spotka, mocno wciągnąć jego zapach i z uśmiechem opisać swoje wrażenia o nim 🙂

Aktywność i przebywanie na świeżym powietrzu, korzystanie z okolicznych dobrodziejstw natury wzmacnia nasz system odpornościowy, łapiemy witaminę D, przebywanie na łonie natury nastraja nas pozytywnie, a ruch wyzwalana w nas endorfiny, czyli hormon szczęścia i dobrego samopoczucia, więc czego chcieć więcej… 🙂 Korzystajmy z tych dobrodziejstw każdego dnia.

I tak popijam sobie imbirówkę (nie mylić z żadnym alkoholem, przepis podaje poniżej 🙂 ) i biorę syrop z mleczy autorstwa mojej mamy, na obiad bulgocze rosołek i od razu czuję się lepiej

 

Dla chętnych podaję składniki na imbirówkę:

  • 1 litr wody
  • świeży imbir (wielkości mniej więcej kciuka lub więcej dla twardzieli)
  • 1/2 łyżki kurkumy
  • sok z 1 cytryny
  • 1 łyżka miodu

Imbir obrać i zetrzeć na tarce o drobnych oczkach. Do garnka wlać 1 litr wody, dodać utarty imbir oraz 1/2 łyżki kurkumy i gotować przez 5 minut. Po zdjęciu z ognia wcisnąć sok z cytryny. Przestudzić do ok. 40 *C. Po przestudzeniu dodać 1 łyżkę miodu. Wymieszać i smacznego 🙂

 

 

 

Z miłości do natury…

Czerwone policzki od zimnego wiatru, ubranie ciepłe, wielowarstwowe i wielki uśmiech na twarzy… tak najczęściej wygląda Kuba po wiosennym spacerze w nie do końca wiosennej aurze… czekamy na coraz cieplejsze dni.

Najbliższe dni zapowiadają się słonecznie, przy temperaturze około 18 stopni, jak miło będzie poczuć tą potęgę witaminy D na policzkach. Kuba już wie, że witamina D jest super i jest niezbędna, jak słońce wychodzi zza chmur wystawia swoje czerwone policzki i język na wszelki wypadek, mówiąc że wtedy więcej witamy złapie… 🙂

Szwedzki styl życia Lagom jest nierozerwalnie związany z naturą, cecha ta jest pielęgnowana od najmłodszych lat, każdemu małemu Skandynawowi wpaja się szacunek do natury i uczy się ją rozumieć. Radość przynosi spędzanie czasu na świeżym powietrzu i dbanie o środowisko, którym się otacza. Lagom budzi świadomość i zachęca , by wciąż zadawać pytania. Chce również żeby każdy żył z poczuciem celu i był pełny dociekliwej uważności, która poprawia styl życia i chroni to co dla nas ważne.

Dlatego dla Skandynawów ważne jest to co naturalne i objawia się to w wielu aspektach:

  • Urządzanie wnętrz i dekorowanie

Drewno wykorzystywane jest zarówno w zabawkach dla dzieci oraz w aranżacji i budowie skandynawskich wnętrz. Drewno żyje sowim życiem, tak jak derewniana zabawka dla dziecka po paru miesiącach korzystania z niej posiada rysy po małych rączkach, które zdążyły ją kilkanaście razy upuścić, tak drewniana podłoga w salonie daje ciepło, zapach drewna i opowiada historię rodziny która mieszka w domu. Drewno i inne naturalne materiały z których Skandynawowie urządzają swoje wnętrza można oprzeć na 4 zasadach szwedzkiego designu:

  • praktyczny, prosty i łatwy w użyciu,
  • zrobiony z trwałych składników wysokiej jakości,
  • zaprojektowany tak by służył długo,
  • ładny – będzie elementem naszego wnętrza i ma cieszyć nasze oko.

Wyżej wymieniłam najważniejsze cechy ujmujące funkcjonalność, jakość i estetykę, która pojawia się w skandynawskich wnętrzach.

  • Uroda

Szwedzkie podejście do urody jest bardzo minimalistyczne. Dbanie o ciało od zewnątrz i od wewnątrz jest tak samo ważne jak dbanie o twarz za pomocą dobrych kosmetyków. Najlepiej jeszcze jak kosmetyki pierwszej potrzeby mieszczą się w torebce i zawsze można ich użyć w ciągu dnia. Na szczęście również w Polsce powstało już sporo ciekawych marek, i to polskich marek, które takie kosmetyki oferują, ja osobiście polecam Tołpe oraz Pat&Rub.

  • Moda

Subtelna estetyka, logiczne i praktyczne ubrania – to jest właśnie styl Lagom. Tutaj jakość jest kluczowa, materiały najlepsze, 100 % organiczna bawełna , wełna  i skóra. Oprócz tego że ubrania są najwyższej jakości to są również wszechstronne  – moda jest prosta i swobodna, a ubrania wielofunkcyjne, które można nosić na rożne sposoby i w wielu zestawieniach. Nie oznacza to że Szwedzi są monochromatyczni w wyborze garderoby, są otwarci i przyjmują europejskie modowe trendy, ale z uwzględnieniem dobrej jakości. Spotkamy tam zarówno brodacza noszącego ubrania w kratkę, jak również mieszczucha z przylizanymi włosami w stroju reto czy casual.

  • Jedzenie

Produkty najlepszej jakości, rodzime i sezonowe, do których mamy dostęp na na co dzień. To jest również filozofia Lagom. Naturalne smaki, sezonowość, które dają nam dobre samopoczucie i lepsze wykorzystanie jedzenia oraz daje nam siłę na cały dzień. Dieta powinna być przy tym realistyczna i łatwa do codziennego stosowania, przygotowanie obiadu ma zająć pół godziny, a nie 2 godziny ślęczenia nad garnkami. Nie wykluczane jest również dabanie o swoje małe zachcianki, czyli sięgać np. po mały kawałek czekolady, a nie zjadać od razu pół tabliczki, umiar jest tutaj również bardzo ważny zarówno w kuchni, jak w całej filozofii Lagom.

Produkty czyste, świeże proste oddające zmianę pór roku, łączenie dobrego smaku z wiedzą na temat zdrowia i dobrego samopoczucia. Jak najlepsze wykorzystanie tradycyjnych produktów, którymi każdy z regionów w którym mieszkamy się otacza.

 

Jak widać optymalne wykorzystanie zasobów natury i zaprzyjaźnienie się z nią przewija się przez wiele aspektów naszego życia, które się uzupełniają i wzajemnie współgrają 🙂 Życzę Wam powodzenia w szukaniu swojej drogi.

 

 

 

O co chodzi z tym szczęściem? Lykke, czyli klucz do szczęścia

Jestem świeżo po lekturze najnowszej książki duńskiego eksperta szczęścia na świecie.

Jakkolwiek to brzmi, Meik Wiking jest dyrektorem Instytutu Badań nad Szczęściem w Kopenhadze. Dania przoduje w tego typu rankingach i jest zawsze w nich jednym z trzech najszczęśliwszych krajów na całym świecie. Skąd bierze się fenomen tej małej Danii?

Najnowsza książka Meik’a Wikinga to „Lykke. Po prostu szczęście”. Pojawiła się w Polsce pod koniec 2017 roku i oczywiście wpadała od razu w moje ręce.

Polacy lubią narzekać, nie są optymistami. Jest to uogólnienie, ale tak jesteśmy postrzegani. Ale nie ma się co martwić, tak też postrzegani są również nasi sąsiedzi, Francuzi czy Niemcy. Więc o co chodzi z tymi Duńczykami?

Duńczycy skupiają się na tym co pozytywne, życzliwość dnia codziennego w stosunku do innych to dla nich chleb powszedni. Życzliwość sprzyja zarówno budowaniu zaufania w danej społeczności, i rodzi również w niej ducha współpracy, pomocy, zaangażowana. Duńczycy wiele rzeczy robią wspólnie, często są wolontariuszami, angażują się w dodatkowe przedsięwzięcia poza życiem szkolnym czy zawodowym, które przynoszą im wewnętrzną satysfakcję i szczęście. Dla każdego w innym stopniu, bo szczęście dla każdego może oznaczać coś innego, jest to subiektywne odczycie. W duńskim Instytucie Badań nad Szczęściem doszli jednak do pewnych wniosków, rozkładając sprawę na czynnik pierwsze. Na szczęście wpływa:

1. Bycie razem czyli wspólnota, wspólne inicjatywy, pomysły, czynności. W naszym rodzinnym domu może być to wspólny obiad czy kolacja, gdy już wszyscy są w domu. Można usiąść, porozmawiać, każdy może opowiedzieć o swoim dniu i każdy jest wtedy ważny.

Ważni są również przyjaciele, na których możemy polegać w potrzebie, sąsiad, sąsiadka, na którego możemy liczyć kiedy będziemy potrzebowali pomocy przy codziennych sprawach. W oparciu o raport OECD, Better Life Index (Indeks lepszego życia) z 2016 roku w Danii aż 95.5 procent ludzi przekonanych jest, że w potrzebie mogą polegać na przyjaciołach. W Polsce procent ten wynosi 86,3 i zajmujemy pod tym względem 29 miejsce na świecie, Dania zaś zajmuje 3 miejsce, zaraz po Nowej Zelandii z wynikiem 98,6 procent i Islandii 95,7 procent.

Wydawać by się mogło, że nie wypadamy najgorzej, ale trzeba jeszcze nad tym elementem trochę popracować 🙂 Odświeżymy nasze stare kontakty, zadzwońmy częściej do przyjaciela, spotykajmy się częściej i pomagajmy sobie wzajemnie.

 

Następnym fenomen Duńczyków, są bardzo wysokie podatki, które… dziewięciu na dziesięciu Duńczyków płaci z przyjemnością! Skąd takie podejście? Duńczyk wie, że Państwo ze swoim wysoko rozwiniętym i wieloelementowym systemem socjalnym dba o niego, czuje się częścią wspólnoty, która po prostu się o niego troszczy. Płacąc wysokie podatki dostaje nieoceniany zwrot – zwrot w postaci wysokiej jakości życia.

2. Pieniądze.

Dochód i szczęście są ze sobą skorelowane.

Ogólnie mówiąc, im kraj jest bogatszy, ludzie w tym kraju są szczęśliwsi. Jednak dochodzi tutaj zasada „kawałka ciasta”. Jaki pisze Meik Wiking – „Im więcej czegoś mamy, tym mniej szczęścia nam to daje. Pierwszy kawałek ciasta – świetnie, piąty – już niekoniecznie. Ekonomiści nazywają to prawem malejącej użyteczności końcowej”. Ostanie określenie brzmi groźnie, ale chodzi o to, że niektóre społeczeństwa systematycznie są coraz bogatsze. Ale nie zawsze coraz szczęśliwsze. Dochodzi tutaj już wszędzie obecny konsumpcjonizm i stawianie sobie poprzeczki coraz wyżej i wyżej i podnoszenie naszych oczekiwań również na coraz wyższy poziom.

W książce Meik’a Wikinga znajdziemy wiele wskazówek na szczęście. Dla mnie najważniejsze jest łączenie rzeczy z przeżyciami, a pracy zawodowej z przyjemnościami. Kupuj doznania i wspomnienia i niech droga do osiągnięcia konkretnego celu, czy zakupu będzie już dla ciebie satysfakcją i fascynacją.

Dlatego po 7 latach siedzenia za biurkiem na stanowisku urzędniczym postawiłam właśnie na sklep-skandynwaski.pl i na blogu właśnie o tej tematyce piszę o moich małych krokach, elementach układanki, składającej się właśnie na moje Lykke 🙂

3. Zdrowie.

Jest dla nas ważne od pierwszych dni życia, to dzięki niemu możemy się rozwijać, poznawać świat i szukać swojego szczęścia na ziemi.

Duńczycy to naród, który kocha dwa kółka. Rowery są obecne wszędzie i wielu Duńczyków tylko w taki sposób dojeżdża do pracy lub spędza weekendowe rodzinne wycieczki. Rower podobno przedłuża życie o kilka lat i odejmuje kilka kilogramów! Duńczycy też dużo chodzą, spacerują sami lub ze znajomymi, sąsiadami. Codziennie bardzo dużo się ruszają, co bardzo korzystnie wpływa na ich zdrowie, a jest to jak widać jeden z aspektów szczęśliwego życia.

Japończycy na przykład stosują „Kąpiele leśne – chodzi o to żeby chłonąć las, piękne widoki, zapachy i dźwięki naturalnego otoczenia, bo wszystko to służy naszemu zdrowiu psychicznemu i fizycznemu”. Zatem po smacznym obiedzie w domu zachęcam do spacerów lub krótkich przejażdżek rowerowych :). Ja bardzo lubię biegać, teraz już z okrągłym brzuszkiem i naszą małą Julianną pod sercem, musiałam zrobić sobie małą przerwę. Pogoda w lutym nie zawsze też sprzyja spacerom, dlatego już czekam na wiosnę i lato, kiedy to większość popołudnia, a latem wieczora spędzamy z rodziną na dworze, w naszym ogrodzie i sadzie lub na spacerach z naszym synem, 3,5 latkiem, który już teraz uwielbia swoją małą biegówkę i pełno go na niej w okolicy 🙂

4. Wolność

Zgodnie ze Światowym Raportem Szczęścia z 2012 roku – „Nikt nie będzie w pełni szczęśliwy, jeżeli nie ma poczucia, że może swobodnie kierować własnym życiem”.

Chodzi tutaj o wolność do przemieszczania się, zgromadzeń i wypowiedzi, ale też ponad siedemdziesiąt innych wskaźników składających się na Wolność.

Ważnym czynnikiem jest tutaj równowaga między życiem prywatnym a pracą. Dania pod tym względem zajmuje 2 miejsce po Holandii. Polska pod tym względem zajmuje dopiero 24 miejsce (źródło: OECD Indeks lepszego życia). Dzielenie czasu na pracę i dom w proporcji, która daje nam satysfakcję i spełnienie. Duńczykom znacznie łatwiej znaleźć tą równowagę, ponieważ ich standardowy tydzień pracy to 37 godzin, mają elastyczne warunki pracy, często też mogą pracować w domu i sami mogą regulować kiedy i od jakiej godziny zaczynają czy kończą pracę, najważniejsze jest wykonanie projektów/zdań, które są im przydzielone do realizacji. Po 16 tej w Danii nie zobaczysz już nikogo w pracy, to już są godziny dla rodziny.

5 i 6 Pozostałe dwa czynniki to Zaufanie oraz Życzliwość.

Dania to kraj uśmiechniętych ludzi, gdzie na zewnątrz przed kawiarniami można spotkać specjalne miejsca wydzielone dla wózków dla dzieci, kiedy mamy, tatusiowe spokojnie piją herbatkę, kawę czy jedzą obiad lub śniadanie. Ludzie są dla siebie życzliwi w codziennych czynnościach, pomagają sobie wzajemnie i są serdeczni.

Książkę „Lykke. Klucz do szczęścia” czyta się bardzo szybko i z uśmiechem na buzi. Jest naładowana pozytywnymi emocjami i powala wierzyć, że to od Ciebie tylko zależy czy będziesz szczęśliwy. Wiadomo, jest wiele czynników, które te szczęście mogą zaburzać czy utrudnić, ale twoje nastawnie i realizowanie swoich celów małymi krokami, nie zwiedzie cię zbyt daleko od raz już obranej drogi do szczęścia. Szczęście buduje się krok po kroku, z każdego małego puzzla układa się ostatecznie obraz, który daje nam satysfakcję i spełnienie. I cytując Meik’a Wikinga „bycie pesymistą nie ma żadnego sensu – i nigdy nie popłaca.